Pacjenci bez e-Zdrowia - 800 mln poszło w błoto

0
0
0
/

Katarzyna Maćkowska z Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia informuje, że projekt e-Zdrowie miał wejść w życie do końca 2015. Termin został przesunięty na listopad 2016. Według informatora Gazety Prawnej realizacja e-Zdrowia w tym czasie jest niemożliwa. Pacjenci z projektu wartego 716 mln złotych otrzymali wyłącznie reklamy na stronie Ministerstwa Zdrowia.


Jeśli e-Zdrowie nie zostanie skończone do końca tego roku Polska straci 200 mln dofinansowania z Unii Europejskiej ze środków na informatyzację. To właśnie UE miała pokryć 85% kosztów projektu.


Bartłomiej Graczak z Telewizji Republika podaje, że Marcin Kędzierski, były szef Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia "oskarża o lobbowanie na rzecz konkretnej firmy informatycznej". Rzecznik Centralnego Biura Antykorupcyjnego Jacek Dobrzyński potwierdza, że obecnie CBA sprawdza nieprawidłowości przy realizacji e-Zdrowia. Marek Balicki, były minister zdrowia w rządzie SLD stwierdził: "Wielu ekspertów z branży od samego początku podnosiło tę kwestię, że taki program jest nierealny. I teraz do tego nierealnego programu w naszych warunkach doszła jeszcze kwestia wykonawstwa". Zdaniem Bartłomieja Graczaka odpowiedzialność za "błędne założenia projektów informatycznych" spada na Ewę Kopacz, która w 2011 była ministrem zdrowia.

 

Wątpliwości budzi wysoka cena tzw. szyny usług, elementu łączącego cały system. Sprawą zajęła się prokuratura Okręgowa w Warszawie. Realizacją projektu P1 zajęła się firma Unizeto Technologies w 2013 roku po dwukrotnej wygranej w procedurze przetargowej. Firma podpisała umowę w sierpniu 2013. Zobowiązała się, że w ciągu 14 miesięcy, tj. do końca 2014 ukończy projekt.

 

Systemy Informacyjne Ochrony Zdrowia zerwały umowę z Unizeto Technologies. Dokończenie P1 proponuje Hewlett Packard Polska oraz CompuGroup Medical Polska. Koszt usługi wycenili na 89,2 mln złotych. Wydatek ten został w budżecie wyliczony na 10 mln złotych.

 

Wedle strony ministerstwa: "Projekt P1 przyczyni się do poprawy jakości procesu leczenia poprzez dostęp do wiarygodnych danych medycznych w momencie kiedy są one potrzebne". Założenie Internetowego Konta Pacjenta na portalu ma pozwolić na uzyskanie informacji o historii leczenia zarówno w gabinetach prywatnych, jak i finansowanych ze środków publicznych. Obok niej mają być dostępne informacje o prawie związanym ze służbą zdrowia. Wśród publikowanych treści zakładana jest możliwość wyszukiwania aptek, usług medycznych, czy ile osób jest w kolejce do specjalisty.

 

Wprowadza także e-Zwolnienia, e-Receptę, e-Zlecenia i deklarację Podstawowej Opieki Zdrowotnej na jednej platformie. O planowanych wizytach pacjent ma być informowany SMS, bądź e-mail. Projekt P1 służy gromadzeniu informacji medycznych w jednym miejscu m. in. o przyjmowanych lekach. Docelowo w ten sposób Ministerstwo chce ograniczyć biurokrację związaną z tworzeniem dokumentów. Kto jednak nie posiada podpisu elektronicznego, ani profilu w ePUAP (elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej) rejestracji będzie i tak dokonywał w urzędzie.

 

System wedle założeń wskaże też, jakie są interakcje między lekami oraz czy są dostępne zamienniki.

 

Integrację powyższych usług uniemożliwia m. in. kwestia praw autorskich. Poprzedni wykonawca P1 zachował kod źródłowy aplikacji, co uniemożliwia kontynuowanie pracy.

 

Mimo opóźnień wynajęta została firma Public Relation w celu promocji nieistniejącego Internetowego Konta Pacjenta. Prokuratura bada już umowę podpisaną z firmą PR. Sprawą też zajmuje się Krajowa Izba Radców Prawnych. Oprócz kłopotów informatycznych pojawiły się i kwestie formalne. Ta sama kancelaria prawna opiniowała przetargi oraz pracowała dla wykonawcy projektu P1.

 

Do dnia dzisiejszego rozliczono 400 mln złotych z Komisją Europejską. Sam projekt P1 jest pochodną priorytetów e-Health Action Plan” z kwietnia 2004 r. Jego celem jest zyskanie możliwości porównywania danych zdrowotnych. Przez rezygnację z dokumentacji papierowej informacje stają się łatwiej dostępne dla szerszej grupy odbiorców.

 

14 listopada 2008 został opublikowany komunikat Komisji do Parlamentu Europejskiego, Rady, Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego oraz Komitetu Regionów. Zapowiada on wdrążenie w Unii telemedycyny. Za tym pojęciem kryje się nic innego, jak zdalna opieka medyczna nad pacjentem. Innymi słowy zakłada, że stawianie diagnozy, później zaś terapia będą następowały za pomocą np. tabletu, czy komputera. Mowa tutaj też o monitorowaniu i konsultacji za pomocą sieci teleinformatycznych.

 

Ubocznym skutkiem tego zjawiska jest wzrost znaczenia haktywizmu. Wraz z upowszechnianiem się rozbudowanej bazy danych z informacjami o nas pojawiają się potencjalne problemy. Hakerzy zyskują możliwość zmiany informacji medycznych. Oprócz szans z e-Zdrowiem pojawiają się tu zagrożenia dla życia, czy możliwość przyszłego szantażu.

 

Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 883/04 wprowadziło Electronic Exchange of Social Security Information (EESSI). Za tym idą zmiany ze strony lekarzy, czy firm świadczących usługi medyczne oraz w systemie NFZ dla integracji z EESSI. Wbrew nazwie e-Zdrowie wykracza poza Polskę. Unia Europejska wskutek informatyzacji chce, aby system opieki zdrowotnej na całym kontynencie był regulowany administracyjnie. Wprowadzany w Internetowym Koncie Pacjenta Electronic Health Record (EHR) posiada dwa oblicza. Ułatwi korzystanie z usług medycznych za granicą. Równocześnie da wgląd w dane statystyczne. One zaś mogą być potencjalnie wykorzystane do wywierania nacisków o charakterze światopoglądowym np. o stopniu promocji antykoncepcji wśród dziewcząt w oparciu o liczbę przepisanych recept.

 

Jacek Skrzypacz


© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną