Stanisław Michalkiewicz: Nabożeństwo wynagradzające do Zygmunta Baumana

0
0
0
/

Jak wy tak - to my tak! Przypuszczam, że młodzi narodowcy, którym jakiś tchórz na Uniwersytecie Wrocławskim (ongiś pod wezwaniem Bolesława Bieruta) odmówił sali na spotkanie, postanowili w ramach retorsji utrudniać spotkania politycznie poprawne.

 

Kiedy więc wrocławski prezydent Rafał Dutkiewicz, który według Grzegorza Brauna stanowi ważny element tzw. "układu wrocławskiego" grupującego "geniuszy sudeckich" (bo "geniuszem karpackim" był, jak wiadomo, Mikołaj Ceaucescu) zaprosił był prof. Zygmunta Baumana do wygłoszenia wykładu, grupa młodzieży narodowej wszczęła tumult, zlikwidowany przez wezwaną policję.


Prof. Bauman mógł zatem już bez przeszkód przekazać zebranym swoje mądrości - ale pani minister Barbara Kudrycka - ta sama baba, która na Uniwersytet Jagielloński nasłała "kontrol", w ramach represji za umożliwienie Pawłowi Zyzakowi napisanie i obronę pracy magisterskiej, w której poujawniał różne wstydliwe zakątki "Kukuńka", naturszczyka nadymanego przez michnikowszczynę na pogromcę komunizmu - więc pani Kudrycka urządziła coś w rodzaju nabożeństwa wynagradzającego do Zygmunta Baumana za doznane zelżywości i zniewagi.


Warto zwrócić uwagę, że nabożeństwo wynagradzające do Zygmunta Baumana zostało nakazane wkrótce potem, jak Polska Akademia Nauk, powołana za komuny jako instytucja ideologicznego i politycznego nadzoru nad środowiskiem naukowym, usunęła ze stanowiska prof. Krzysztofa Jasiewicza za odstępstwo od zatwierdzonej wersji najnowszej historii.


Ale bo też prof. Zygmunt Bauman to nie zwyczajny naukowiec. W latach dobrego, stalinowskiego fartu obrzezał się na marksismus i w tym charakterze tumanił kabewiaków jako politruk tej formacji, dorabiając sobie przy okazji w charakterze konfidenta Informacji Wojskowej. Potem przeszedł już całkiem na odcinek naukowy, gdzie rozbierał z uwagą zapatrywania Lenina na centralizm demokratyczny, a więc na coś, czego nigdy nie było, nie ma i nie będzie. Natomiast tytuły naukowe były już prawdziwe, podobnie jak obcmokiwania ze strony innych mełamedów, którzy zza rodzinnych szynkwasów przenieśli się na uniwersyteckie katedry.


W 1968 roku, kiedy to - jak zauważyła Golda Meir - Władysław Gomułka umożliwił Żydom opuszczenie cudnego raju, w którym nasmrodzili ile tylko mogli - prof. Zygmunt Bauman obrzezał się powtórnie - tym razem na "postmodernismus", za który na Zachodzi najwyraźniej płacą lepiej, niż za marksismus.


W tym charakterze co i rusz dodaje sobie kolejny listek bobkowy do wieńca sławy, przed którą w naszym nieszczęśliwym kraju zgina się każde kolano, a w każdym razie - białe kolana pani minister Barbary Kudryckiej. Dzięki temu prof. Bauman, z łaski wrocławskiego prezydenta Dutkiewicza i za zasłoną tyraliery golędziniaków, po staremu może duraczyć przedstawicieli mniej wartościowego narodu tubylczego intelektualnym syfilisem, stręczonym w charakterze pereł wiedzy.


Czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty. To znaczy nie teraz, bo teraz sytuacja odwróciła się o 180 stopni i jest rozkaz, by na twarz padać nie przed "typami nordyckimi", tylko odwrotnie. Przynajmniej na tym etapie, bo co będzie później - Bóg jeden wie. I nie przeszkadza w tym ani komunistyczna, ani kabewiacka, ani nawet konfidencka przeszłość w służbie reżymu - co pokazuje, że są zbrodnie gorsze i lepsze. Te gorsze nie ulegają przedawnieniu i w ogóle, podczas gdy te lepsze nie tylko nikogo nie hańbią, ale pozwalają brylować na salonach w atmosferze obcmokiwania.


Wprawdzie pan prof. Bauman powiedział kiedyś, że za swoje postępowanie w latach dobrego stalinowskiego fartu bierze "pełną odpowiedzialność" - ale to nic nie znaczy, bo przecież nie słychać, by próbował się powiesić i tylko szczęśliwie odcięto go od stryczka.
 

Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną