Stanisław Michalkiewicz: W Unii znowu zgrzytnęło

0
0
0
/

Sukces ma wielu ojców, klęska jest sierotą. Przekonaliśmy się o tym po raz kolejny, kiedy Komisja Europejska zażądała od Polski zwrotu około 80 milionów euro, pobranych przez rolników pod pretekstem tak zwanych „dopłat”.

 

Premier Tusk na zasadzie odruchu Pawłowa obciążył odpowiedzialnością za to rząd PiS, Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. Z kolei PiS wyśmiało te oskarżenia, wskazując nieubłaganym palcem na rząd premiera Tuska i dodatkowo – na rząd premiera Belki. Wynika z tego, że winnych nie ma, a skoro nie ma, to pewnie już nie będzie – bo klęska jest sierotą.
 

Ale sprawa ma jeszcze inny aspekt. Otóż Komisja Europejska żąda zwrotu tych 80 milionów euro, bo jej zdaniem polscy rolnicy wzieli za dużo. Za dużo względem czego? Ano – względem wyliczeń obszarów objętych dopłatami, które Komisja Europejska ustala na podstawie zdjęć satelitarnych.


Tymczasem w Polsce obszar działek należących do poszczególnych gospodarstw ustalany jest na podstawie map geodezyjnych, a warto dodać, że również definicja gospodarstwa rolnego jest odmienna, w zależności od tego, która istytucja publiczna definiuje. W tej sytuacji nietrudno o nieporozumienia.
 

Ale na tym oczywiście nie koniec. Te „dopłaty” rolnicze są formą politycznej korupcji. Chodzi o to, by rolnicy w Europie nie pyskowali – a przy okazji skorzystały osobistości dysponujące znacznymi obszarami ziemi.


Być może ostatnio coś się zmieniło, ale jeszcze niedawno najwiekszym beneficjentem dopłat rolniczych w Unii Europejskiej była brytyjska królowa Elżbieta II.


Te „dopłaty” pochodzą z tak zwanych „funduszy unijnych”. No dobrze – a z czego pochodzą „fundusze unijne”? A z czegóż by, jeśli nie ze składek krajów członkowskich?


W 2013 roku Polska wpłaca do UE 18 miliardów zlotych, a w ramach „wspólnej polityki rolnej” ma dostać ponad 20 miliardów. Znaczy – ktoś do nas dopłaca. Dlaczego dopłaca? Oficjalna propaganda głosi, że dlatego, bo nas kocha i pragnie naszego dobra.


Wszystko to oczywiście być może, ale bardziej prawdopodobne wydaje mi się to, że ten ktoś traktuje to jako inwestycję, ktora w pewnym momencie musi zacząć mu się zwracać. Podobną inwestycją jest na przykład hodowla trzody chlewnej; a jestem pewien, że wśród młodych wykształconych świń z wielkich miast panuje podobna niewiara w teorie spiskowe, jak wśród młodych wykształconych, co to wiedzę o świecie czerpią z „Gazety Wyborczej”.


Ciekawe, w jaki sposób ta inwestycja ma się zwrócić i kiedy zostaniemy o tym poinformowani – bo chyba kiedyś zostaniemy?


No i jeszcze jedno. Stefan Kisielewski zauważył, że socjalizm bohatersko walczy z problemami nie znanymi w innym ustroju. W ramach ustroju socjalistycznego rząd zdziera z obywateli pieniądze na składkę do Unii, żeby potem przekazać im „dopłaty” z „funuszy unijnych”. To są spore sumy i nawet z kurzu, jaki powstaje przy liczeniu takich pieniedzy, można wykroić fortuny wystarczające do założenia wielu starych rodzin.


I to własnie wydaje mi się głównym powodem, dla którego system krążenia pieniędzy w Unii Europejskiej budzi taki entuzjazm naszych Umiłowanych Przywódców, którzy wprawdzie nie są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie - bo najszczęśliwsi są lekarze, jako że ich sukcesy opromienia słońce, zaś niepowodzenia skrywa ziemia – ale również wśród nich klęska jest sierotą.
 

Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną