Trzecia wojna światowa

0
0
0
/

Wbrew nadziejom pacyfistów i wbrew opiniom osób i środowisk nie potrafiących zauważyć słonia w menażerii, mamy trzecią wojnę światową w pełnym rozkwicie, a jeśli wydaje nam się, że tak nie jest, to tylko dlatego, że konflikt ten toczy się według innej strategii, niż wojny dotychczasowe.

 

Dotychczas wojny toczyły się między państwami o podobnych potencjałach gospodarczych i militarnych, bo jeśli potencjały drastycznie się między sobą różniły, mieliśmy do czynienia nie tyle w wojną, co z operacją policyjną.

 

Po drugiej wojnie światowej na politycznej arenie pojawiły się supermocarstwa i mocarstwa dysponujące arsenałami broni ultymatywnej, zdolnej do wielokrotnego nawet zniszczenia wszelkiego życia na ziemi, nie mówiąc już o przełamaniu czyjegoś oporu. Wydawało się tedy, że sytuacja na świecie będzie się odtąd kształtowała jako rezultat kompromisu między wspomnianymi mocarstwami, a państwa słabsze nie będą miały innego wyjścia jak tylko się do tych okoliczności akomodować.

 

Ale nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być jeszcze lepiej. Wśród bajek starożytnego greckiego bajarza Ezopa jest i ta o żuku i orle. Orzeł ścigał zająca, który uciekając schronił się do nory żuka. Żuk prosił orła, by uszanował jego gościa, ale orzeł żuka zlekceważył i zająca rozszarpał i zjadł. Urażony żuk uczepił się szponów orła i w ten sposób dostał się do jego gniazda, gdzie powypijał mu wszystkie jajka. Orzeł uwił więc drugie gniazdo na niedostępnej skale, ale żuk w ten sam sposób, co poprzednio, dostał się i tam i znowu dokonał spustoszenia. Zrozpaczony orzeł uprosił Zeusa, by pozwolił mu uwić nowe gniazdo na swoich kolan ach. Ojciec bogów się zgodził, ale żuk i teraz znalazł sposób, by dogodzić zemście. Utoczył kulkę nawozu i rzucił ją na Zeusowe kolana. Ojciec bogów w odruchu wstrętu strząsnął nawóz z kolan – niestety razem z orlim gniazdem i jajkami, które się potłukły. Widząc, że nie ma innego sposobu na mściwego żuka, Zeus postanowił, że orły będą się lęgnąć w okresie, gdy żuków nie bywa. Bajka ta poucza nas, ze nie można lekceważyć nikogo, a zwłaszcza - nie doprowadzać nikogo do desperacji.

 

Niestety ta przestroga została zlekceważona i na skutek bezwarunkowego poparcia, jakie Stany Zjednoczone i inne państwa zachodnie przez całe dziesięciolecia udzielały Izraelowi, który wielokrotnie i ostentacyjnie lekceważył zasady prawa międzynarodowego i sprawiedliwości, narody muzułmańskie, przede wszystkim arabskie, zostały doprowadzone do desperacji, w następstwie której pojawiły się tam radykalne nurty polityczne, jakich przedtem nie było. Obecnie najbardziej radykalną odmiana tego ekstremizmu jest państwo islamskie, którego siły zbrojne motywowane są nie tylko politycznie i ideologicznie, ale również – religijnie.

 

Dla ludzi Zachodu, traktujących dziś religię raczej jako sferę marzeń sennych, w najlepszym razie – sferę kulturowej, przede wszystkim literackiej tradycji, a nie jawy, ta motywacja nie jest doceniana, co oczywiście pogarsza sprawę, bo dzięki niej udaje się nawet ograniczyć wpływ instynktu samozachowawczego, co oczywiście podnosi ducha bojowego. Ambitne a upokorzone narody wykoncypowały strategię, która pozwala przynajmniej częściowo zniwelować miażdżącą przewagę mocarstw. Tą strategią jest terroryzm. Jego istota polega na tym, by zmusić silne państwa do rozproszenia swego potencjału militarnego tak, by wskutek tego lokalna przewaga nie była zbyt wielka.

 

Ponieważ to terroryści decydują, gdzie i w którym momencie uderzą, państwa nieprzyjacielskie muszą na wszelki wypadek pilnować wszystkiego, co zmusza je do rozproszenia swoich sił. W rezultacie lokalna przewaga bardzo rzadko jest przytłaczająca.

 

Kolejnym elementem strategii terroryzmu jest wybieranie celów najsłabiej chronionych, a w państwach demokratycznych są to cywile, programowo pozbawieni dostępu do broni. W takich sytuacjach terroryści dysponują przygniatającą przewagą, zwłaszcza gdy stawiają sobie ograniczone cele i mogą się rozproszyć zanim nieprzyjaciel zmobilizuje siły odwetowe.

 

Wreszcie – po trzecie – strategia terroryzmu obliczona jest na to, by stosunkowo niewielkim kosztem zainicjować korzystne dla siebie zmiany w polityce mocarstw. Większość z nich stosuje bowiem procedury demokratyczne, a w takiej sytuacji bardzo wiele zależy od masowych nastrojów. Zatem terror z jednej strony ma wzbudzać lęk przed niespodziewanym ciosem, który może grozić zewsząd i w każdej chwili. Z drugiej strony sprzymierzeńcem terrorystów stała się polityczna poprawność, w ramach której opinii publicznej narzucane są rozmaite doktrynerskie brednie, często kompletnie ignorujące rzeczywistość. Przykładem skuteczności strategii terrorystycznej jest Hiszpania, gdzie na skutek serii zamachów na pociągi wokół Madrytu, które wstrząsnęły tamtejszą opinią publiczną, całkiem spore europejskie państwo zmieniło swoją politykę i wycofało wojsko z Afganistanu.

 

Koszt operacji terrorystycznej był w proporcji do uzyskanego rezultatu wręcz znikomy, więc nic dziwnego, że terroryzm stosowany jest przede wszystkim w krajach uchodzących za demokratyczne. Warto wreszcie podkreślić, że strategia terroryzmu obliczona jest zarówno na rezultaty doraźne, jak i długofalowe. Rezultatami doraźnymi są korekty w polityce mocarstw, wychodzące naprzeciw oczekiwaniom terrorystycznych central, zaś rezultat długofalowy jest skutkiem zmuszenia mocarstw do sukcesywnego ograniczania sfery wolności, co podcina źródła ich siły.

 

Francuskie społeczeństwo, w znacznym stopniu otumanione przez lewicowe duraczenie, doprowadziło się do stanu psychicznej bezbronności wobec przemyślanej i konsekwentnie stosowanej strategii terroryzmu, czego dowodem jest seria krwawych zamachów w Paryżu. Ponieważ Francja bierze udział w operacjach przeciwko Kalifatowi, ten zastosował wobec Francji środki odwetowe. Porównanie liczby zabitych i rannych ofiar zamachów z liczbą zlikwidowanych terrorystów pokazuje, że stosowana przez nich strategia jest bardzo skuteczna, zwłaszcza, gdy uwzględnić również koszty stanu wyjątkowego, wprowadzonego przez prezydenta Hollande`a – tego samego, który przy innych okazjach próbuje wciskać wszystkim europejskim krajom kontyngenty muzułmańskich imigrantów. Trudno o lepszą ilustrację trapiącego Europę kryzysu przywództwa, podczas gdy przeciwnik sprawia wrażenie zdeterminowanego i dokładnie świadomego własnych celów.

 

Stanisław Michalkiewicz

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną